obrazy 6
Jest więźniem swego ciała tak jak kruk jest więźniem swoich piór. Jak głęboko w umyśle sięga Ja? Jak często Ja wydaje dyspozycje mięsu z kością, a jak często identyfikuje się z poleceniami podświadomości? Kiedy aktywność mięsa z kością sterowana jest przez Ja, a kiedy przez podświadomą część umysłu?
Pokazałam mojej czteroletniej córce sens płodzenia mięsa z kością. Teraz rozpoznaje już ciało nasączone hormonami stresu. Mięsożerną nienawiść. Sens płodzenia mięsa z kością.
Wytłumaczyłam czteroletniej córce, jak rzeczywistość optymalnie jest złożona w każdej chwili. Zrozumiała skąd nienawiść jest siłą życiową.
Ego buduje się z zapachu strachu. Krwi. Znowu i znowu, rodząca się wrogość kończy oddychanie. Ta jego samoświadomość to jego nienawiść, przesądzająca urodą cmentarzy.
Coś czego nie ma, ale widzi, zapamiętuje i podejmuje decyzje. "Coś co widzi" w Śunjacie nie jest "kimś, kto widzi" bo nie posiada żadnej indywidualności. Nie nadaje znaczeń, nie osądza. Nie jest to świadomość, nie jest to żadna odmiana Ja. Jest bez żadnej jakości, struktury. Nie posiada niczego, co można byłoby uchwycić. "Coś co widzi" w żaden sposób nie przejawia się. Nie ma słów, aby opisać "coś co widzi". "Coś co widzi" niczym się nie manifestuje, nie jest niczym co jest obecne, ani nieobecne. Nie ma czegoś takiego jak "coś co widzi". A jednak to coś widzi i zapamiętuje. A nawet podejmuje decyzje. Czym jest "coś co podejmuje decyzję" o opuszczeniu Śunjaty? Gdyby nie było "czegoś co podejmuje decyzję" o wyjściu z Śunjaty, to doświadczający Śunjaty, nigdy już by z niej nie wyszedł. Jednak umysł po jakimś czasie wychodzi z Śunjaty. Czym jest "coś co podejmuje decyzję" o wyjściu umysłu z Śunjaty?
Jaki jest język Pustki? W Pustce nie ma żadnego języka. Język Pustki może być językiem mówienia o Pustce. Jakie znalazłyby się w nim słowa: nieokreślony, nieuchwytny, niezauważalny, osobliwy, niesprecyzowany, nieustalony, bezpłciowy, nijaki, anonimowy, bezimienny, nieznajomy, niezdefiniowany, nieoznaczony.
Moje istnienie jest oporem jaki ego stawia pustce. Mój pies jest formą oporu. Mój oddech jest formą oporu. Mowa jest oporem. Widok krwi jest oporem.
To budujące się w żyłach ego.
Jak piersi zbyt wielkie, zbyt ciężkie dla skrzydeł.
Zmuszana do identyfikacji - kilogramy mięsa z kością obserwują co wyprawia
mój organizm. Gnijące mięso w stanie zapalnym tkanek
- ego. Krótka chwila na drodze od złożoności do prostoty, jak
mawiał Murray Gell-Mann. A wtedy już tylko to, co na zewnątrz. Moja egzystencja nie jest niczym istotnym nawet wtedy, gdy Śunjata pachnie truskawkami. Bo wtedy już tylko to, co na zewnątrz.
Natura Śunjaty jest taka sama dla wszystkich. Nie można mówić o subiektywności w jej doświadczaniu. Wymyka się wszelkim próbom konceptualizacji. Nie można jej sobie wyobrazić. Dopiero osobiste jej przeżycie jest wspólne dla wszystkich. Jej natura ukaże się wszystkim w taki sam sposób. Wszyscy, którzy doświadczyli Śunjaty zdobędą tę samą Wiedzę. Ich Wiedza będzie ponad szkołami, z którymi są związani, ponad wszelkimi podziałami i rodzajami buddyzmu. Znajomość Śunjaty jest scalająca i unifikująca. Natura Śunjaty jest zawsze taka sama.
Odnalazłam w sobie, po drugiej stronie kobiety brak ego mężczyzny. To taka sama pustka. Lustro. W Śunjacie poznałam już naturę rzeczywistości. Chmury ciężkie od łez . Mam 29 lat i chcę już umrzeć.
Wojna. Twarda tkanka stu dziewięćdziesięciu czterech ojczyzn. Przenika mnie. Kiedy brzuch mój wypełnią sto dziewięćdziesiąt cztery narodowe hymny. Kiedy puchnie znów moje ego. Odrodzi się system czterowymiarowy.
W bryłach okrzepnie materia złożona. Obserwują to moje wirusy HSV. To dopiero będzie wojna.
Wypreparowałam sobie z bocznej ściany miednicy, w okolicach tętnic biodrowych, kapitalistyczny jajnik. Prawy. Siedem gramów mięsa. Ośmiogramowy lewy, komunizujący,
z ulgą także. Gdy mówisz do mnie, mięso z kością, dźwięk w pustej hali. Jak zespół Da Costy. Gdy ostatecznie zamykam im przestrzeń prokreacji. Porodówki tętnic biodrowych miednicy.
Do mózgu cyklicznie implementuję endoprotezy. I ojczyzna. I matka i żona i ta trzecia. Wyrzygałam imperatywy kontra kompulsje, ze wszystkimi antropocentrycznymi inspiracjami. I do pochwy z przewlekłym zapałem ginekologa. Mój mózg ma żołądek i ręce. Płuca i serce. Idiopatyczny lęk i zaburzenia krążeniowo-oddechowe. Wolne od humanizmu.
Mandala dwóch nerek. Czy to jeszcze ja, jeśli odjęłam sobie pożądanie od wątroby? Macierzyństwo od obu nerek? Wypreparowałam z gałki ocznej antropocentryzm? Pozrywałam receptory uczuć wyższych
i wszystkich innych? Rozorałam tętnice rozumu? Tak, by niewiele zostało. Ciało, którym dysponuję.
Jestem zmuszana do seksu i do nienawiści. To nie ja, to moje ciało wydziela mocz. Uzyskałam świadomość w czymś, co ma piersi
i pochwę,
i nogi i ręce. Ciało, w którym jestem zmuszana do kochania i spożywania. A to w sumie to samo, co cztery łapy albo para cienkobłonnych skrzydeł.
Wchodzę w niego, albo wychodzę. Mięso z kością, w którym zostałam osadzona. Teraz, gdy najbardziej zajęta jestem oddychaniem. Zrozumiałam, że koniec to moja właściwa droga.
Śunjata jest osobliwością. Jest miejscem braku ciągłości w procesie pogłębiania stanu medytacyjnego.
Występujące w Śunjacie "widoczne bez własności" jako naoczność jest osobliwością, bez odpowiednika w rzeczywistości konwencjonalnej. W rzeczywistości konwencjonalnej umysł widzi przedmioty razem z ich własnościami (buddyjska forma - zaznaczona czerwonymi dżetami). W rzeczywistości Śunjaty (zaznaczona szklanymi łezkami) przedmioty pozbawione są własności (pozbawione formy). To pozbawienie własności, to "widoczne bez własności" - połączone jest ze specyficzną esencjonalnością, tworzącą naturę rzeczywistości Śunjaty. Esencjonalność ta jest nieopisywalna.
Mandala światła. Wyjęłam pochwę, abyście mogły wreszcie doświadczyć. Zrobiłam miejsce od jelit, między płucami w tunelach kręgów szyjnych. Tam gdzie oślepiające ego nie pozwala mi was kochać. Potrafię już penetrować świat, w którym mnie nie ma.
Podłączyłam neuronalny przewód do prawej nerki nieco powyżej uczciwości. Wątrobę połączyłam aortą z motłochem na poziomie sprawiedliwości społecznej. Antropocentryzm ozdobiłam patriotycznymi wytryskami. Tak, by było chłodno pod kołdrą, gdzie dojrzewała pozytywna weryfikacja płci - pustego kwantu w kosmicznej hipotermii. To suwerenne nie mieć ani członka ani waginy. To suwerenne mieć i członek i waginę.
W zależności od stanu umysłu.
Doświadczyłam, że w pustce nic nie jest logiczne. Ale wszystko jest na swoim miejscu.
Urodzona bez własnej zgody. Jednostka w stadzie. Zmęczona samoświadomością. Wygasiłam uczucia
i identyfikacje. Czerwoną wstążką podwiązałam jajniki. Wyrwałam włosy i rzęsy. Przywiązanie do syna zastąpiłam oddechem. I że dalej niż wczoraj już nie chcę pamiętać.
Pozbawiona społecznie zorientowanych neuronów podążam w kierunku aspołecznym. Plask! Moje myśli nie są więcej warte niż muchy. Plask! Doświadczyłam, że kiedy ego nic nie może już to znaczy, że może jeszcze zabić. Plask! Karen Horney o pacjentach - neuroza źle leczona jest neurozą Wszechświata.
Cóż by to było - cywilizacja oparta na wewnętrznych wglądach. Moje ego połączyłabym wtedy z twoimi członkami
w miejscu gdzie nie ma racji motłoch. Egoizmy gospodarcze, polityczne egoizmy, religijne egoizmy. Człowiekowaty w sosie własnym smakuje jak wieprzowina. Codziennie już będzie łatwiej. Jest zjadany, rodzi się, jest zjadany, rodzi się, jest zjadany, rodzi się, jest zjadany.